piątek, 14 marca 2014

Rozdział 4- 2 część

 W nocy nie mogłam spać. Próbowałam wszystkiego, od liczenia owiec do słuchania muzyki. Wstałam i poszłam do pokoju Geo. Otworzyłam drzwi, ale on nie spał, tylko siedział z jakimś zeszytem i długopisem.
-Co robisz?-Zapytałam.
-Piszę piosenkę.... albo raczej myślę co napisać.-Oparł się o ramę łóżka.-Czemu nie śpisz?
-Nie mogę spać.-Powiedziałam.
-Chodź.-Poklepał miejsce obok niego.-Śpij ze mną.
-Dziękuję.-Uśmiechnęłam się lekko, następnie położyłam się w wyznaczonym miejscu, a George mnie przytulił.
-Myślisz, że Olly miał rację?-Zapytałam.
-W czym?
-Że zachowujemy się jak para.
-Trochę może tak, ale mi to nie przeszkadza.-Chwycił moją dłoń.-Dobranoc Lizzy.
-Dobranoc George.



Po chwili już spałam. 


RANO

*OCZAMI GEORGE'A*

 Kiedy się obudziłem zobaczyłem Lizz coś rysującą.
-Co rysujesz?-Zapytałem zaspanym głosem.
-Nic.-Powiedziała uśmiechając się. Wstałem i ukucnąłem koło fotela, żeby zobaczyć co narysowała. Podobał mi się ten rysunek.
(nie zwracajcie uwagi na znak wodny)

-Ślicznie rysujesz.-Powiedziałem i dałem jej całusa w policzek.
-Dziękuję.-Uśmiechnęła się mocniej.-A ty ślicznie śpiewasz i grasz na gitarze.
-Skąd wiesz?
-Myślisz, że przez te ściany nic nie słychać? Mam kanapę ustawioną przy ścianie, a ty łóżko, więc słyszę jak śpiewasz.-Zaśmiała się.-Zaśpiewaj mi tą piosenkę. Jest piękna.
-Dobrze.-Zacząłem śpiewać.

Don't ever say you're lonely.
Just lay your problems on me,
And I'll be waiting here for you.
The stars can be so blinding,
When you get tried of  fighting,
You know the one you can look to.

When the vision you have gets blurry,
You don't have to worry,
I'll be your eyes.
That's the leats I can do,
'Cause when I fell
You pulled me through.

So you know that I'll carry you,
I'll carry you, I'll carry you.
So you know that I'll carry you,
I'll carry you, I'll carry you.

I know it's been a long night,
But now I'm here it's alright,
I don't mind walking in your shoes.
We'll take each step together,
'Til you come back to centre,
You know that I know the real you.


-Napisałem tylko tyle, ale dopiszę jeszcze coś.-Uśmiechnąłem się do Lizzy.
-Śliczna skarbie.-Mocno mnie przytuliła.
-To dla pewnej dziewczyny, która nie docenia siebie, a ja chcę, żeby nigdy się nie zmieniała, bo jest wspaniała.-Napisałem ją dla Lizz,bo jest ważną dla mnie osobą.
-To ja?-Na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Tak.-Musnąłem ustami czoło dziewczyny i dopiero teraz zobaczyłem bliznę, która zakryta była włosami. Dotknąłem delikatnie śladu, a w moich oczach pojawiły się łzy.-Kto ci to zrobił?
-Ojciec.-Zawahała się przez moment.-Kiedyś uderzył mnie butelką jak wróciłam trochę  później do domu. Nie chciałam...
-Ciiii, to nie twoja wina.-Zaczęła płakać. Usiadłem na łóżku, a Lizzy posadziłem sobie na kolanach i zacząłem gładzić po plechach.
-George, co złego zrobiłam?-Zapytała, a z jej oka popłynęła łza.


-Nic kochanie, nic.-pocałowałem jej mały nosek.
-Bardzo cię kocham. Nigdy mnie nie skrzywdzisz?
-Nigdy skarbie, nie mógłbym. Też cię kocham.-Przytuliłem ją.-Chodź, pójdziemy coś zjeść. Dobrze?
-Nie chcę.-Wtuliła się w poduszkę. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do kuchni.
-Co zjesz księżniczko?-Zapytałem nadal trzymając Lizz.
-Zrobisz mi naleśniki?
-No jasne!-Uśmiechnąłem się i posadziłem dziewczynę na krześle.-Chcesz z dżemem, z czekoladą, czy może z czekoladą i jabłkami?
-Z dżemem truskawkowym.-Uśmiechnęła się słodko.
-Już wszystko ok?-Spytałem z troską.
-Tak, chyba tak.
-Doooooooooobrze!-Chwyciłem dwie patelnie i wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że odwracając się walnąłem głową w szafkę.-Au.
-Jezu George, nic ci nie jest?-Zapytała przez śmiech.
-Nie.-Leżałem na ziemi trzymając się za głowę.-Czasem lubię odpoczywać na tej zimniej podłodze.
-Wstawaj.-Podała mi rękę, abym wstał.-Pokaż.
Odsłoniła moje czoło i zaczęła je oglądać. Miała piękne głębokie brązowe oczy. Zastanawiałem się dlaczego nikt nie chciał się z nią przyjaźnić. Jest wspaniała......może to przez jej ojca.
-I co?- Zapytałem przyjaciółki.
-Spokojnie, będzie tylko guz.-Uśmiechnęła się i pocałowała zranione miejsce.
-Mam dalej robić te naleśniki?-Zaśmiałem się.
-Może lepiej nie, bo jeszcze nie przeżyjesz.-Zachichotała.-Zrobię. Usiądź.
Przyglądałem się jak Lizzy robiła śniadanie. Wyglądała dzisiaj pięknie....stary, to twoja przyjaciółka...
-Gotowe!-Z zamyślenia wyrwała mnie Lizz. Chwyciłem jej dłoń.
-Kocham cię.-Powiedziałem spokojnie.
-Coś się stało?-Zaśmiała się.
-Nie. Po prostu jesteś dla mnie ważna i chcę, żebyś wiedziała.-Uśmiechnąłem się. Do pomieszczenia wszedł Josh.
-Heeeej.... Przeszkadzam wam może w czymś?-Zapytał spanikowany.
-Tak! Właśnie wyjawiałem twojej siostrze plan zabicia cię jak będziesz spał, a następnie uciekniemy na Islandię.-Powiedziałem z wzrokiem mordercy.
-Boję się......-Wziął naleśnika i wyszedł.
-Wiesz o co mu chodziło?-Zapytała Lizzy.
-Nie, absolutnie nie.-Zaśmiałem się

----------------------------------------------------------------------------------
No i jest nowy rozdział :D Mam nadzieję, że się wam podoba :) Postaram się jutro coś dodać :3
Chcecie, żeby Lizzy i Geo byli razem? Napiszcie w komentarzu :)
Miłego dnia ♥
Little Worm x

4 komentarze: