*OCZAMI ELIZABETH*
Jesteś nikim. Naprawdę myślisz, że coś możesz osiągnąć? Może twoja matka była kimś sławnym, ale myślisz, że to kogoś obchodzi? Skończysz jak twój ojciec. Jesteś tylko małą, żałosną glizdą, której nikt nigdy nie zauważa i zawsze zgniata butem. Jesteś zwykłym śmieciem. Słyszysz? Zwykłym śmieciem.
Obudziłam się ciężko oddychając, a słowa moich ,,znajomych" wypowiadane w przeszłości odbijały się echem w mojej głowie. Każde złe wspomnienie do mnie wróciło. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, który obecnie wskazywał godzinę 14:15. Super, czyli ominęło mnie śniadanie, a obiad jest dopiero za godzinę. Włączyłam telewizor, w którym akurat leciał jakiś program plotkarski.
-Czy Harry z One Direction jest gejem?!-Rzuciła temat dziennikarka, następnie jakże ,,pasjonująco" zaczęła omawiać materiał.
-Fanki Union J w Irlandii są wściekłe! Kto jest temu winien?-Na ekranie pojawiło się zdjęcie moje i chłopaków.- Ta dziewczyna nazywa się Elizabeth Cuthbert i jest siostrą Josha Cuthberta z owego zespołu. Trzy dni temu miała wypadek samochodowy, na tyle poważny, że zespół przełożył wszystkie planowane koncerty w Irlandii. Nowe daty koncertów nie są jeszcze znane. Zapytaliśmy kilka fanek, co sądzą o Elizabeth. Oto ich wypowiedzi:
Na ekranie pojawiły się cztery dziewczyny ubrane w koszulki z logiem Union J. Pokazano im moje zdjęcie, wyjaśniono zdarzenie i zapytano o opinię na dany temat.
-Naprawdę? Dzięki temu ziemniakowi nie odbył się koncert? Ona z pewnością nie jest warta, by być siostrą tak wspaniałego człowieka, jakim jest Josh. Z pewnością ja byłabym lepszą siostrą.-Spojrzała prosto w kamerę. Do moich oczu napłynęły łzy.-Jesteś zwykłą suką. Życzę ci, żebyś nie wyszła cało z tego wypadku.
Rozpłakałam się na dobre. Zwinęłam się w kulkę. Chciałabym być teraz niewidoczna.
Zaczęłam bawić się bransoletką. Ja i Josh mamy taką samą. To jest taka nasza mała przysięga, że jesteśmy rodzeństwem na dobre i na złe.
Nie wyobrażam sobie życia bez Josha. Zawsze wszystko robiliśmy razem. Sprawdzał moich chłopaków i choć nie było ich wielu on zawsze to robił. Nie jest tylko moim bratem, ale także najlepszym przyjacielem. Przechodziliśmy razem dobre, jak i złe chwile.
Na myśl o wspomnieniach uśmiechnęłam się.
Usłyszałam jak drzwi do sali się otwierają i ktoś wchodzi do pomieszczenia. To pewnie pielęgniarka, która przyszła zmienić mi kroplówkę. Otarłam szybko oczy i zwinęłam się w jeszcze mniejszy kłębek.
-Przepraszam, mam prośbę. Mogłabym prosić, aby otworzyć okno?
Zdziwiłam się kiedy ktoś objął mnie od tyłu i dał buziaka w policzek.
-Cześć kochanie.
Obróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Georgea.
-Cześć Georgey.- Odwzajemniłam uśmiech.- Jesteś sam?
-Za godzinę mają przyjść JJ, Jaymi, Josh, Olly i Elyar, a co?
-Nic, tak pytam.
-Wszystko ok?
-Tak.-Wymusiłam uśmiech.
-Jesteś pewna?-Zapytał.
-Tak. Jest dobrze.
-Powiedzmy, że ci wierzę.
Źle się czułam, że go okłamywałam, ale nie mogłam-albo raczej n i e c h c i a ł a m mu powiedzieć o tym co wydarzyło się jeszcze chwilę temu.
-Przyniosłem ci coś.- Sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął z niej duże, zgniecione opakowanie cukierków Skittles.- To dla ciebie.
Posłał mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam.
-Dziękuję!-Spojrzałam na czerwone opakowanie, które trzymałam w dłoni.-Obrazisz się jeśli je teraz otworzę?
-Są twoje, czyli możesz je otworzyć i zjeść kiedy tylko chcesz.
Zaśmiał się. Odwrócił się w stronę fotela i przsunął go bliżej łóżka. Usiadł na siedzeniu i wyciągnał z kieszeni telefon. Otworzyłam paczkę i wziełam jednego cukierka. Nachyliłam się do Geo i pochyliłam opakowanie w jego stronę.
-Chcesz?
-Głupio pytasz.
Wziął kolorową kulkę. Spojrzałam na wyświetlacz komórki chłopaka i uśmiech wkradł mi się na usta.
-Ładna tapeta.
Powiedziałam lekko się rumeniąc.
-Jest śliczna, prawda?
Spojrzał na mnie i się szeroko uśmiechnął.
-Jesteś uroczy. Ale moja tapeta jest ładniejsza.
Odblokowałam telefon i pokazałam Georgeowi ekran.
-Nie, moja jest ładniejsza.
Pokazał mi język i się zaśmiał.
George wstał i podszedł do okna.
-Zaczęło padać.
Na jego twarzy pojawił się grymas.
-Uwielbiam deszcz.
Oparłam głowę o poduszkę i słuchałam jak małe kropelki uderzały w szybę.
-Czemu? Jest denerwujący.
-Pomyśl. Jest zbawieniem dla roślin, zwierząt i ludzi. Widzisz te krople, które suną w dół po szybie? Są jak ludzie. Każda z nich tańczy na szybie i opowiada swoją własną historię. Posłuchaj. Słyszysz jak każda z nich uderzając w szybę prosi o wjeście? Popatrz. Każda z nich łączy się z inną kroplą. Łączą się, czasem odłączają, aby na koniec wyschnąć lub spłynąć do ziemi. Deszcz jest po prostu niezwykły.
Geo chwilę patrzył na mnie wsłuchany.
-No i nie zapomnij, że po deszczu zawsze jest tęcza!
Zaśmiałam się. Drzwi od sali uchyliły się i wszedli przez nie Jaymi i JJ.
-Cześć chłopaki!
-Cześć Elizabeth.-Powiedział JJ.
-Hej mała.-Rzucił Jaymi.
-Gdzie reszta?
-Nie mogli przyjechać. Josh bardzo cię przeprasza.
Zabrał głos JJ.
-Nie jestem zła.
Spojrzałam na chłopaków i się do nich uśmiechnęłam.
Po pokoju rozszedł się dźwięk dzwonka mojego telefonu.
-Cześć Josh!
-Hej, mam dla ciebie ogromną niespodziankę, ale jest jeden warunek.
-Jaki?-Zapytałam podekscytowana.-Mam wykonać jakieś zadanie?
-Nie, wystarczy, że dokładnie o godzinie 17 zjedziesz windą na dół, dobrze?
-Jasne!
-Kocham cię! Pa.
-Ja ciebie też. Papa.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 16:45 i schowałam telefon do kieszeni szlafroka.
-Pomożecie mi usiaść na wózku?-Zapytałam.
Podszedł do mnie Geo i pomógł mi zejść z łóżka, kolejno wejść na wózek.
-Co się stało?-Zapytał zdziwiony Jaymi.
-Mam zjechać windą o 17, bo będzie tam na mnie czekała niespodzianka!
-Jaka?-Spojrzał na mnie JJ.
-Nie wiem. Niespodzianka to niespodzianka.
-Jest 16:55, więc chodźmy.-Powiedział George.
Zaczął pchać wózek w kierunku wyjścia z pokoju, a następnie do windy.
-Denerwujesz się?-Zapytał JJ.
-Troszkę.
Kiedy winda wjechała na 2 piętro George wprowadził mnie do środka, wcisnął przycisk z numerem 0 i wyszedł.
-Dasz sobie radę?
-Zawsze.
Zaśmiałam się, a drzwi windy się zamknęły.
Zaczęłam powoli jechać w dół na parter.
Byłam bardzo zdenerwowana i lekko zniecierpliwiona.
Winda zatrzymała się na właściwym piętrze, a drzwi się otworzyły.
Zatkało mnie kiedy zobaczyłam znajomą twarz.
-Cześć.-Miałam na twarzy ogrąmny uśmiech, a moje serce zaczęło bić mocniej.
-No hej.-Zaśmiał się.
Zaczęłam bawić się bransoletką. Ja i Josh mamy taką samą. To jest taka nasza mała przysięga, że jesteśmy rodzeństwem na dobre i na złe.
Nie wyobrażam sobie życia bez Josha. Zawsze wszystko robiliśmy razem. Sprawdzał moich chłopaków i choć nie było ich wielu on zawsze to robił. Nie jest tylko moim bratem, ale także najlepszym przyjacielem. Przechodziliśmy razem dobre, jak i złe chwile.
Na myśl o wspomnieniach uśmiechnęłam się.
Usłyszałam jak drzwi do sali się otwierają i ktoś wchodzi do pomieszczenia. To pewnie pielęgniarka, która przyszła zmienić mi kroplówkę. Otarłam szybko oczy i zwinęłam się w jeszcze mniejszy kłębek.
-Przepraszam, mam prośbę. Mogłabym prosić, aby otworzyć okno?
Zdziwiłam się kiedy ktoś objął mnie od tyłu i dał buziaka w policzek.
-Cześć kochanie.
Obróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Georgea.
-Cześć Georgey.- Odwzajemniłam uśmiech.- Jesteś sam?
-Za godzinę mają przyjść JJ, Jaymi, Josh, Olly i Elyar, a co?
-Nic, tak pytam.
-Wszystko ok?
-Tak.-Wymusiłam uśmiech.
-Jesteś pewna?-Zapytał.
-Tak. Jest dobrze.
-Powiedzmy, że ci wierzę.
Źle się czułam, że go okłamywałam, ale nie mogłam-albo raczej n i e c h c i a ł a m mu powiedzieć o tym co wydarzyło się jeszcze chwilę temu.
-Przyniosłem ci coś.- Sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął z niej duże, zgniecione opakowanie cukierków Skittles.- To dla ciebie.
Posłał mi szeroki uśmiech, który odwzajemniłam.
-Dziękuję!-Spojrzałam na czerwone opakowanie, które trzymałam w dłoni.-Obrazisz się jeśli je teraz otworzę?
-Są twoje, czyli możesz je otworzyć i zjeść kiedy tylko chcesz.
Zaśmiał się. Odwrócił się w stronę fotela i przsunął go bliżej łóżka. Usiadł na siedzeniu i wyciągnał z kieszeni telefon. Otworzyłam paczkę i wziełam jednego cukierka. Nachyliłam się do Geo i pochyliłam opakowanie w jego stronę.
-Chcesz?
-Głupio pytasz.
Wziął kolorową kulkę. Spojrzałam na wyświetlacz komórki chłopaka i uśmiech wkradł mi się na usta.
-Ładna tapeta.
Powiedziałam lekko się rumeniąc.
-Jest śliczna, prawda?
Spojrzał na mnie i się szeroko uśmiechnął.
-Jesteś uroczy. Ale moja tapeta jest ładniejsza.
Odblokowałam telefon i pokazałam Georgeowi ekran.
-Nie, moja jest ładniejsza.
Pokazał mi język i się zaśmiał.
George wstał i podszedł do okna.
-Zaczęło padać.
Na jego twarzy pojawił się grymas.
-Uwielbiam deszcz.
Oparłam głowę o poduszkę i słuchałam jak małe kropelki uderzały w szybę.
-Pomyśl. Jest zbawieniem dla roślin, zwierząt i ludzi. Widzisz te krople, które suną w dół po szybie? Są jak ludzie. Każda z nich tańczy na szybie i opowiada swoją własną historię. Posłuchaj. Słyszysz jak każda z nich uderzając w szybę prosi o wjeście? Popatrz. Każda z nich łączy się z inną kroplą. Łączą się, czasem odłączają, aby na koniec wyschnąć lub spłynąć do ziemi. Deszcz jest po prostu niezwykły.
Geo chwilę patrzył na mnie wsłuchany.
-No i nie zapomnij, że po deszczu zawsze jest tęcza!
Zaśmiałam się. Drzwi od sali uchyliły się i wszedli przez nie Jaymi i JJ.
-Cześć chłopaki!
-Cześć Elizabeth.-Powiedział JJ.
-Hej mała.-Rzucił Jaymi.
-Gdzie reszta?
-Nie mogli przyjechać. Josh bardzo cię przeprasza.
Zabrał głos JJ.
-Nie jestem zła.
Spojrzałam na chłopaków i się do nich uśmiechnęłam.
Po pokoju rozszedł się dźwięk dzwonka mojego telefonu.
-Cześć Josh!
-Hej, mam dla ciebie ogromną niespodziankę, ale jest jeden warunek.
-Jaki?-Zapytałam podekscytowana.-Mam wykonać jakieś zadanie?
-Nie, wystarczy, że dokładnie o godzinie 17 zjedziesz windą na dół, dobrze?
-Jasne!
-Kocham cię! Pa.
-Ja ciebie też. Papa.
Spojrzałam na zegar, który wskazywał godzinę 16:45 i schowałam telefon do kieszeni szlafroka.
-Pomożecie mi usiaść na wózku?-Zapytałam.
Podszedł do mnie Geo i pomógł mi zejść z łóżka, kolejno wejść na wózek.
-Co się stało?-Zapytał zdziwiony Jaymi.
-Mam zjechać windą o 17, bo będzie tam na mnie czekała niespodzianka!
-Jaka?-Spojrzał na mnie JJ.
-Nie wiem. Niespodzianka to niespodzianka.
-Jest 16:55, więc chodźmy.-Powiedział George.
Zaczął pchać wózek w kierunku wyjścia z pokoju, a następnie do windy.
-Denerwujesz się?-Zapytał JJ.
-Troszkę.
Kiedy winda wjechała na 2 piętro George wprowadził mnie do środka, wcisnął przycisk z numerem 0 i wyszedł.
-Dasz sobie radę?
-Zawsze.
Zaśmiałam się, a drzwi windy się zamknęły.
Zaczęłam powoli jechać w dół na parter.
Byłam bardzo zdenerwowana i lekko zniecierpliwiona.
Winda zatrzymała się na właściwym piętrze, a drzwi się otworzyły.
Zatkało mnie kiedy zobaczyłam znajomą twarz.
-Cześć.-Miałam na twarzy ogrąmny uśmiech, a moje serce zaczęło bić mocniej.
-No hej.-Zaśmiał się.
-Nic się nie zmieniłeś.
Wszedł do windy.
-,,Ja też za tobą tęskniłem, Elizabeth!"-Wywrócił oczami. Zmierzył mnie wzrokiem.-Ty też nie.
Nachylił się i mocno mnie przytulił.
-Tak bardzo za tobą tęskniłam.-Wymamrotałam w jego szyję.
-Ja za tobą też. Obiecałem, że jeszcze się kiedyś spotkamy, więc jestem.-Powiedział do mojego ucha.
Kiedy już mnie puścił, wcisnęłam guzik z numerem 2.
-Jak się tu znalazłeś?
Nie mogłam przestać się uśmiechać.
-Postanowiłem przylecieć do Anglii i próbowałem do ciebie zadzwonić, ale chyba zmieniłaś numer, więc zadzwoniłem do Josha, który mi wszystko powiedział, więc tak oto jestem.
-Nie wierzę.
Winda zatrzymała się. Wyjechałam z niej, a Troye zaczął pchać wózek.
-Wiesz która sala?
-Tak.
-Skąd?
-Przeczucie.-Zaśmiał się.
Wprowadził wózek do sali.
-Jestem.-Poinformowałam.-Chcę wam kogoś przedstawić. To jest Troye. Troye, poznaj JJ, Jaymiego i Georgea.
-Hej, miło mi.
Spojrzałam na Geo, któremu chyba nie spodobał się mój przyjaciel.
-Chyba będziemy się zbierać.-Powiedział Jaymi.-Geo, idziesz?
-Tak, możecie już iść, a ja was dogonię.
Chłopacy wyszli, a Troye usiadł na fotelu. George zabrał swoją kurtkę i zaczął iść w stronę wyjścia. Cofnął się i mnie pocałował, stopniowo pogłębiając pocałunek.
Odsunęłam się, co było dla niego dużym zdziwieniem.
-Powinieneś już iść.-Wymamrotałam.
Odsunął się, spojrzał na mnie, rzucił krótkie ,,pa" i wyszedł.
Popatrzyłam w stronę drzwi, ale szybko zdjęłam z nich wzrok.
-Elizabeth, wszystko ok?-Spojrzał na mnie Troye.
-Mów mi Lizzy.-Poprawiłam go.-Jest dobrze.
-Jesteście razem?
-Od kilku dni.
-Gratuluję.-Uśmiechnął się.
-Dzięki.-Podjechałam bliżej niego.-Powiedz mi coś o sobie. Co teraz robisz i co się działo jak nie mieliśmy kontaktu?
-Więc zagrałem w kilku filmach, mam kanał na youtube, wydałem płytę i powiedziałem rodzinie, że jestem gejem.
-Łał! Brawo Troye, jestem z ciebie bardzo, bardzo dumna!
-Dziękuję.
-Tęskniłam za tobą.
-Ja za tobą też.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale byłam zajęta lub po prostu nie miałam czasu na dokończenie rozdziały, więc tak to się ciągnęło. Przepraszam.
Jak wam się podoba nowy bohater? :) Wszelkie uwagi lub propozycje możecie pisać w komentarzach!
Za jakiś czas dodam drugą część rozdziału. ;)
Podoba Ci się mój blog?
Powiedz o nim znajomym!
Przypominam, że jeśli chcecie być informowani na twitterze musicie napisać swój username (@) w komentarzu :)
Pozdrawiam x
Little Worm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz