*OCZAMI ELIZABETH*
-George, George, George, George.-Nudziło mi się. Nie miałam co robić, więc wkurzałam Geo.
-Co?-Zapytał już lekko poirytowany.
-Pójdziemy na lody?-Pytałam chłopaka jak małe dziecko.
-Nie.-Odpowiedział stanowczo.
-Ale czeeeeemu? Chłopcy też mogą z nami iść.-Zrobiłam minę małego psiaka.
-Ej! Kto chce iść z Lizz na lody?-Nagle przede mną pojawiły się trzy uśmiechnięte buźki.
-My!
-George, a ty z nami nie idziesz?-Zapytałam chłopaka.
-Nie, nie mam ochoty.-Wyglądał na zmartwionego czymś.
podeszłam do niego i go przytuliłam.
-To pa!-Krzyknęłam zamykając drzwi i już byłam w drodze do kawiarni z chłopcami.
-Pójdziemy na lody?-Pytałam chłopaka jak małe dziecko.
-Nie.-Odpowiedział stanowczo.
-Ale czeeeeemu? Chłopcy też mogą z nami iść.-Zrobiłam minę małego psiaka.
-Ej! Kto chce iść z Lizz na lody?-Nagle przede mną pojawiły się trzy uśmiechnięte buźki.
-My!
-George, a ty z nami nie idziesz?-Zapytałam chłopaka.
-Nie, nie mam ochoty.-Wyglądał na zmartwionego czymś.
podeszłam do niego i go przytuliłam.
-To pa!-Krzyknęłam zamykając drzwi i już byłam w drodze do kawiarni z chłopcami.
*OCZAMI GEORGE'A*
Nareszcie miałem chwilę czasu dla siebie. Była dopiero 15:40, a ja już byłem zmęczony. Nie dziwię się. Mam ostatnio koszmary, w których giną Lizz i chłopaki. Są dla mnie ważni, nie chcę ich stracić. Poszedłem do salonu i położyłem się na kanapie, włączyłem telewizor i szybko zasnąłem.
-Lizzy! Uciekaj!-Usłyszałem strzał, a obracając się zobaczyłem dziewczynę osuwającą się po ścianie. Jej pierś przebił pocisk. Podszedłem do niej.-Nie! Błagam, nie zostawiaj mnie! Potrzebuję cię!
Obudziłem się ciężko dysząc, a przed kanapą klęczała Lizzy. Bez zastanowienia mocno przytuliłem dziewczynę.
-George, coś się stało?-Zapytała z troską.
-Nie.-Uśmiechnąłem się sztucznie.
-Wiem, że coś się stało. Chodź na górę.-Chwyciła moją dłoń i zaciągnęła mnie do swojego pokoju.-Mów.
-Lizzy, mówiłem ci, że nic się nie stało.-Starałem się zabrzmieć wiarygodnie.
-George, nie okłamuj mnie. Jestem twoją przyjaciółką i możesz powiedzieć mi powiedzieć wszystko.-Uśmiechnęła się.
-Mam koszmary. Śni mi się, że coś ci się dzieje. Boję się, że cię stracę Lizz, a jesteś dla mnie tak cholernie ważna.-Powiedziałem ze łzami w oczach.-Bardzo cię kocham.
-Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. Będę tu z tobą.-Przytuliła mnie.
-Dziękuję.-Splotłem nasze palce razem.
-Mam nadzieję. Jaymi, przyniósłbyś pościel Ollyego?-Poprosiłem przyjaciela.
-Jasne.-Powiedział i popędził na górę. Po dwóch minutach wrócił.-Proszę.
-Dzięki.-Podziękowałem i przykryłem Lizzy i Geo.Wtulił w siebie mocniej Lizz i zasnął.
-Jakie słodziaki.-Powiedział Jaymi.
-Dba o nią.-Uśmiechnąłem się.
-Fakt, to widać.-Zaśmiał się JJ.
-Wiem, że coś się stało. Chodź na górę.-Chwyciła moją dłoń i zaciągnęła mnie do swojego pokoju.-Mów.
-Lizzy, mówiłem ci, że nic się nie stało.-Starałem się zabrzmieć wiarygodnie.
-George, nie okłamuj mnie. Jestem twoją przyjaciółką i możesz powiedzieć mi powiedzieć wszystko.-Uśmiechnęła się.
-Mam koszmary. Śni mi się, że coś ci się dzieje. Boję się, że cię stracę Lizz, a jesteś dla mnie tak cholernie ważna.-Powiedziałem ze łzami w oczach.-Bardzo cię kocham.
-Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. Będę tu z tobą.-Przytuliła mnie.
-Dziękuję.-Splotłem nasze palce razem.
-Nie ma za co skarbie.-Wtuliła się we mnie.
-Olly miał rację.-Powiedziałem.
-W czym?-Zapytała zdezorientowana.
-Że zachowujemy się jak para.-Zaśmiałem się.
-Tylko trochę.-Uśmiechnęła się czuło.
-Będziecie z nami oglądać film?-Do pokoju wszedł Josh, następnie podszedł do mnie oraz Lizz i nas mocno przytulił.-Jeju, nie zostawiajcie Joshyego samego z tymi idiotami.
-Josh, udusisz mnie!-Zaśmiała się dziewczyna.
-Przepraszam, a teraz chodźmy!-Wykrzyczał i wybiegł z pokoju. Ja i Lizzy mieliśmy zdziwione miny.
-Co mu się stało?-Zapytałem.
-Ma te swoje ,,szczęśliwe dni" i zawsze wtedy chodzi strasznie ucieszony z byle czego.-Odpowiedziała na pytanie.
-No to idziemy.-Przepuściłem przyjaciółkę, a kiedy wyszła zamknąłem za sobą drzwi. Zeszliśmy po schodach do salonu.
-Ja i JJ siedzimy na podłodze, Josh na fotelu, a wy na kanapie.-Powiedział uśmiechnięty Jaymi.-Co oglądamy?
-A co masz?-Zapytał Josh.
-,,Ace Ventura", ,,Ring" i ,,Pamiętnik". Co wybieracie?-Zapytał.
-Ja chcę ,,Ace Ventura"! Kocham ten film!-Wykrzyczała Lizz.
-Wybieram ,,Ring".-Powiedziałem.
-Popieram!-Krzyknął JJ.
-Dawno nie widziałem ,,Ace Ventura".-Uśmiechnął się Josh.
-Wybieram ,,Pamiętnik".-Zabrał głos uradowany Jaymi.
-Nieeeee.-Smętnie powiedzieliśmy.-Jaymi oglądaliśmy ten film tydzień temu i dwa tygodnie temu oraz trzy tygodnie temu. Mamy chwilowo dość twojego wyboru.
-No dobra, to biorę ,,Ace Ventura"-Powiedział mniej szczęśliwy.
-Taaaaaaaak!!!-Lizzy cieszyła się jak małe dziecko, które dostało swój wymarzony prezent pod choinkę.
Byliśmy w połowie filmu, kiedy ja i Lizz położyliśmy się na kanapie. Chłopaków mocno wciągnął ten film. Dziewczyna wtuliła się we mnie i już po chwili spaliśmy.
*OCZAMI JOSH'A*
-Josh, Josh, zobacz.-Szturchnął mnie JJ i pokazał na śpiącą Lizz razem z Geo.-Zrób im zdjęcie, bo tak słodko wyglądają.
-Dobra.-Powiedziałem, następnie wyciągając telefon.-JJ, myślisz, że oni są razem?
-Nie, są przyjaciółmi, a nawet jakby coś się działo twoja siostra by ci powiedziała.-Zapewnił mnie.-No rób to zdjęcie.
-George dobrze na nią wpływa. Jeszcze miesiąc temu prawie do nikogo się nie odzywała. Była zamknięta w sobie, a ja byłem jej jedynym wsparciem.-Blado się uśmiechnąłem.
-Widzisz? Nie masz się o co martwić.-Klepnął mnie po plecach Jaymi.-Mam nadzieję. Jaymi, przyniósłbyś pościel Ollyego?-Poprosiłem przyjaciela.
-Jasne.-Powiedział i popędził na górę. Po dwóch minutach wrócił.-Proszę.
-Dzięki.-Podziękowałem i przykryłem Lizzy i Geo.Wtulił w siebie mocniej Lizz i zasnął.
-Jakie słodziaki.-Powiedział Jaymi.
-Dba o nią.-Uśmiechnąłem się.
-Fakt, to widać.-Zaśmiał się JJ.
*OCZAMI GEORGE'A*
Obudziłem się późno w nocy, a w pokoju było ciemno....Chwila moment, to nie mój pokój.....No tak, już pamiętam! Oglądaliśmy film, a ja zasnąłem. Koło mnie leżała Lizz. Delikatnie wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem na górę do jej pokoju, następnie ostrożnie położyłem na łóżku. Poszedłem do mojej sypialni i zasnąłem już we własnym łóżku.
*5H PÓŹNIEJ*
Rano obudziło mnie wycie Jaymiego.
-Geeeeeooooorge! Już poooooora wstać! 10 godzina jest, a ty nie prześpisz całego dnia!!!!!
-Zamknij się!-Warknąłem.
-Ktoś tu wstał lewą nogą.-Zaśmiał się.-No wstawaj! Nie prześpisz całego życia!
-Jak zechcę to prześpię.
-No dobra, jak wolisz.-Powiedział i wyszedł.
-Nareszcie!-Krzyknąłem i wtopiłem głowę w poduszkę.
-Ostrzegałem.-Rzekł spokojnie, następnie wylewając na mnie coś mokrego.
-Co to jest?!-Wykrzyczałem zdenerwowany.
-Mleko. Stwierdziłem, że woda może nie być skuteczna.
-Ale czemu je na mnie wylałeś?!-Zapytałem zdenerwowany.
-Nie chciałeś wstać.
-Rzeczywiście, idealna okazja! Ale nie myśl sobie, że ci to udzie na sucho!-Zacząłem gonić przyjaciela po pokoju. Kiedy wreszcie złapałem tego idiotę przytuliłem go z całej siły.
-George, ale ty jesteś mokry! Ubrudziłeś moją ulubioną koszulkę!-Powiedział płaczliwym głosem.
-Mogłeś się domyślić, że zemsta będzie słodka!-Zaśmiałem się złowieszczo.
-Co wy robicie?-Zapytała śmiejąc się Lizz, która stała w drzwiach.
-On mi pobrudził koszulkę!-Przyjaciel wskazał na mnie palcem i mówiąc jak dziecko.
-Ale Jaymi mnie zmusił!
-Ile wy macie lat? 5?-Zapytała kpiąco.-Macie się pogodzić. George wypierzesz Jaymiemu koszulkę, a Jaymi tobie pościel. Teraz George pójdzie się umyć, a ty, Jaymi będziesz następny w kolejce.
Zgodnie z prośbą dziewczyny poszedłem pod prysznic. Zrzuciłem z siebie bokserki i wszedłem do kabiny. Umyłem włosy, następnie ciało. Uchyliłem szklane drzwi od kabiny i miałem sięgnąć po ręcznik...jego tu nie ma. Postanowiłem po niego do pokoju. Zakręciłem wodę i chwyciłem bokserki, niestety wychodzą spod prysznica poślizgnąłem się, a moja bielizna wypadła przez otwarte okno w łazience.
-Kurwa, to chyba jakieś nieporozumienie?!-Krzyknąłem.
-George? Wszystko dobrze?-Zza drzwi usłyszałem głos Lizzy.
-Lizz, mam prośbę... czy mogłabyś przynieść mi mój ręcznik? Jest w pokoju w szafie na górnej półce.-Zapytałem lekko speszony.
-Tak, jasne.-Wróciła po około 5 minutach.-Otworzysz mi drzwi?
-Już, już.-Przekręciłem zamek w drzwiach. Dziewczyna weszła do pomieszczenia z chwilowo upragnioną przeze mnie rzeczą.
-Umm...dzięki.-Chwyciłem ręcznik i owinąłem go sobie wokół bioder. Musiałem wyglądać teraz jak burak.-Przepraszam, że musiałaś mnie takiego widzieć.
-Nie martw się, zdążyłam się przyzwyczaić.-Powiedziała i wyszła. Zacząłem zastanawiać się nad słowami przyjaciółki, ale nie miałem pojęcia o co jej mogło chodzić.... czy ona była kiedyś....nie! To nie możliwe. Jest dobrą osobą niezdolną do takich rzeczy.
Wyszedłem z łazienki i ruszyłem do mojej garderoby. Założyłem czerwoną koszulę w kratę, czarne rurki. Poszedłem do pokoju Lizzy. Zapukałem, a po chwili usłyszałem krótkie ,,proszę".
-Hej mała.-Uśmiechnąłem się do dziewczyny. Usiadłem obok niej na łóżku, przytuliłem ją i położyłem głowę na jej ramieniu.
-Coś się stało?-Zapytała zaniepokojona.
-Mam pytanie. Co miałaś na myśli, kiedy powiedziałaś, że ,,zdążyłaś się przyzwyczaić"?-Powiedziałem spokojnie.
-Wiesz, kiedy ojciec był pijany chodził po domu nagi, a ja miałam tylko 13 lat, więc trochę czasu minęło i zdążyłam się przyzwyczaić.-Trochę zszokowało mnie to co usłyszałem.
-Jezu, chciałbym się z tobą wtedy zamienić.-Przytuliłem ją mocniej.-Ale moje dzieciństwo też nie było kolorowe...
-Czemu? Co się stało?-Zapytała Lizz.
-Nie zawsze wyglądałem tak jak teraz. Byłem no....gruby i dzieciaki się ze mnie wyśmiewały. Męczyli mnie kiedy tylko mieli okazję, a ja przecież nic im nie zrobiłem, tylko siedziałem ze swoją gitarą. Kiedyś nawet złamali mi nadgarstki. Nie miałem przyjaciół, bo byłem ofiarą losu....nadal jestem.
-Nie byłeś i nie jesteś! Wiesz kim jesteś? Jesteś cholernym szczęściarzem, bo spotkałeś tak wspaniałych przyjaciół jakimi są dla ciebie JJ, Jaymi i mój brat. Nie wolno ci tak o sobie mówić! Ja w ciebie wierzę, a twoi przyjaciele tym bardziej.-Częściowo wykrzyczała.
-Dziękuję.-Uśmiechnąłem się.
-Ugh, musisz tak robić?-Zakryła twarz dłońmi i się zaśmiała.
-Ale co?-Zapytałem rozbawiony.
-No tak się uśmiechać.-Powiedziała nadal zakrywając rękoma twarz.
-O tak?-Zaśmiałem się.
-Nienawidzę cię!-Wtopiła głowę w poduszkę.
-Nieeeee....ty mnie kochasz.-Położyłem się obok niej i wtuliłem ją w siebie, następnie całując po głowie.-Jesteś głuptasem, wiesz?
-Przestań...-Wymamrotała.
-Co mam przestać?-Zapytałem.
-Być takim słodziakiem.-Powiedziała.
-Ach, bo się zarumienię!
-On mi pobrudził koszulkę!-Przyjaciel wskazał na mnie palcem i mówiąc jak dziecko.
-Ale Jaymi mnie zmusił!
-Ile wy macie lat? 5?-Zapytała kpiąco.-Macie się pogodzić. George wypierzesz Jaymiemu koszulkę, a Jaymi tobie pościel. Teraz George pójdzie się umyć, a ty, Jaymi będziesz następny w kolejce.
Zgodnie z prośbą dziewczyny poszedłem pod prysznic. Zrzuciłem z siebie bokserki i wszedłem do kabiny. Umyłem włosy, następnie ciało. Uchyliłem szklane drzwi od kabiny i miałem sięgnąć po ręcznik...jego tu nie ma. Postanowiłem po niego do pokoju. Zakręciłem wodę i chwyciłem bokserki, niestety wychodzą spod prysznica poślizgnąłem się, a moja bielizna wypadła przez otwarte okno w łazience.
-Kurwa, to chyba jakieś nieporozumienie?!-Krzyknąłem.
-George? Wszystko dobrze?-Zza drzwi usłyszałem głos Lizzy.
-Lizz, mam prośbę... czy mogłabyś przynieść mi mój ręcznik? Jest w pokoju w szafie na górnej półce.-Zapytałem lekko speszony.
-Tak, jasne.-Wróciła po około 5 minutach.-Otworzysz mi drzwi?
-Już, już.-Przekręciłem zamek w drzwiach. Dziewczyna weszła do pomieszczenia z chwilowo upragnioną przeze mnie rzeczą.
-Umm...dzięki.-Chwyciłem ręcznik i owinąłem go sobie wokół bioder. Musiałem wyglądać teraz jak burak.-Przepraszam, że musiałaś mnie takiego widzieć.
-Nie martw się, zdążyłam się przyzwyczaić.-Powiedziała i wyszła. Zacząłem zastanawiać się nad słowami przyjaciółki, ale nie miałem pojęcia o co jej mogło chodzić.... czy ona była kiedyś....nie! To nie możliwe. Jest dobrą osobą niezdolną do takich rzeczy.
Wyszedłem z łazienki i ruszyłem do mojej garderoby. Założyłem czerwoną koszulę w kratę, czarne rurki. Poszedłem do pokoju Lizzy. Zapukałem, a po chwili usłyszałem krótkie ,,proszę".
-Hej mała.-Uśmiechnąłem się do dziewczyny. Usiadłem obok niej na łóżku, przytuliłem ją i położyłem głowę na jej ramieniu.
-Coś się stało?-Zapytała zaniepokojona.
-Mam pytanie. Co miałaś na myśli, kiedy powiedziałaś, że ,,zdążyłaś się przyzwyczaić"?-Powiedziałem spokojnie.
-Wiesz, kiedy ojciec był pijany chodził po domu nagi, a ja miałam tylko 13 lat, więc trochę czasu minęło i zdążyłam się przyzwyczaić.-Trochę zszokowało mnie to co usłyszałem.
-Jezu, chciałbym się z tobą wtedy zamienić.-Przytuliłem ją mocniej.-Ale moje dzieciństwo też nie było kolorowe...
-Czemu? Co się stało?-Zapytała Lizz.
-Nie zawsze wyglądałem tak jak teraz. Byłem no....gruby i dzieciaki się ze mnie wyśmiewały. Męczyli mnie kiedy tylko mieli okazję, a ja przecież nic im nie zrobiłem, tylko siedziałem ze swoją gitarą. Kiedyś nawet złamali mi nadgarstki. Nie miałem przyjaciół, bo byłem ofiarą losu....nadal jestem.
-Nie byłeś i nie jesteś! Wiesz kim jesteś? Jesteś cholernym szczęściarzem, bo spotkałeś tak wspaniałych przyjaciół jakimi są dla ciebie JJ, Jaymi i mój brat. Nie wolno ci tak o sobie mówić! Ja w ciebie wierzę, a twoi przyjaciele tym bardziej.-Częściowo wykrzyczała.
-Dziękuję.-Uśmiechnąłem się.
-Ugh, musisz tak robić?-Zakryła twarz dłońmi i się zaśmiała.
-Ale co?-Zapytałem rozbawiony.
-No tak się uśmiechać.-Powiedziała nadal zakrywając rękoma twarz.
-O tak?-Zaśmiałem się.
-Nienawidzę cię!-Wtopiła głowę w poduszkę.
-Nieeeee....ty mnie kochasz.-Położyłem się obok niej i wtuliłem ją w siebie, następnie całując po głowie.-Jesteś głuptasem, wiesz?
-Przestań...-Wymamrotała.
-Co mam przestać?-Zapytałem.
-Być takim słodziakiem.-Powiedziała.
-Ach, bo się zarumienię!
-Idiota!-Krzyknęła.
-Ej! Mała, bez takich mi tu!-Zacząłem łaskotać dziewczynę.
-George! Przestań! Zaraz nie wytrzymam!-Krzyczała jednocześnie się śmiejąc.
-Dobrze! Już dobrze.-Przestałem ją gilgotać.-Idę zrobić herbatę, a ty chcesz jakąś?
-Zrobisz mi truskawkową?-Zrobiła minę proszącego psiaka.
-Jasne skarbie.-Puściłem jej oczko i wyszedłem.
*OCZAMI ELIZABETH*
Nie wierzyłam, że kiedyś to powiem, ale chyba coś czuję do Georgea.... Nie Elizabeth! Tylko ci się tak wydaje! Spędzasz z nim dużo czasu i T Y L K O C I S I Ę T A K W Y D A J E ! Nagle do pokoju wszedł Geo.
-Proszę kochanie, to twoja herbatka.-Uśmiechnął się i podał mi jeszcze gorący napój.
Chwilę później do pomieszczenia weszli JJ, Jaymi i Josh.
-Lizz... musimy porozmawiać.-Powiedział niepewnie Jaymi.
-No to słucham.-Posłałam im uśmiech.
-Musimy wyjechać na tydzień do Irlandii za trzy dni, aby kontynuować trasę.-Poinformował mnie JJ.-Przepraszamy, że nie powiedzieliśmy ci wcześniej.
-Jest większy problem, że nie możemy cię zabrać i teraz jest takie pytanie czy poradzisz sobie w domu sama przez tydzień, czy mamy kogoś zatrudnić do opieki.-Zabrał głos mój brat.
-Dam sobie radę chłopcy. Tydzień to nie tak dużo.-Starałam się ich przekonać.
-Jesteś pewna?-Zapytał George.
-Jasne, że tak.-Rzekłam.-Misiaczek?
-Awwwwww.-Wymruczeli wszyscy i zrobiliśmy grupowego przytulasa.
-Wiecie, że was kocham?-Zaśmiałam się.
-Wiemy skarbie.-Powiedział Jaymi.
-Idziemy do wesołego miasteczka?-Zapytał JJ.
-Jasne!-Wykrzyczeliśmy.
-To chodźmy!-Krzyknął Geo.
*8H PÓŹNIEJ*
Czas spędziliśmy miło. Pojechał z nami Olly, a Jaymi wygrał dla niego wielkiego misia w loterii. Przejechaliśmy się kolejką górską, na której Josh krzyczał najgłośniej z całego wagonu i ludzie się potem z niego śmiali. Było zabawnie. Nigdy nie myślałam, że znajdę czterech tak wspaniałych przyjaciół.
-Myślę, że pora już wracać.-Powiedział Josh.
-Czemu?-Zapytałam.
-Wiesz, że jest 20:00, a za 30 minut zamykają miasteczko?
-O matko, jak ten czas szybko leci.
-To jak? Wracamy?-Zadał pytanie George.
-Tak.-Odpowiedział JJ.
Po 20 minutach byliśmy w domu. Kiedy przekroczyliśmy próg domu wszyscy rozeszli się do swoich pokoi.
Minęły już jakieś 3 godziny, a ja nadal czytam książkę. Do mojego pokoju wszedł Shelley.
-Hej. Coś się stało?-Spytałam zaniepokojona.
-Nie mogę zasnąć. Co robisz?
-Czytam książkę.-Posłałam mu uśmiech.
-Ciekawa?
-Bardzo.-Zaśmiałam się.-Chcesz spać ze mną?
-A mogę?
-Jasne!-Chłopak wcisnął się pod kołdrę i mocno mnie przytulił.-George, udusisz mnie!
-Przepraszam!-Krzyknął lekko spanikowany.
-Cicho idioto, bo obudzisz innych.
-Przepraszam.-Wyszeptał.
-Nic się nie stało.-Zgasiłam lampkę nocną i położyłam się wygodnie na łóżku.-Dobranoc skarbie.
-Dobranoc misiu.-Odpowiedział, a ja tylko lekko się do niego uśmiechnęłam i już po chwili spaliśmy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo zwlekałam z tym rozdziałem. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z tego rozdziału c:
Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz komentarz misiu c;
Dobranoc ♥
Little Worm x
AWWWW jakie słodziaki *.* świetny rozdział ! ♥ / @loczekxx
OdpowiedzUsuńDziękuję c: ♥
Usuń