wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 6 część 2

*OCZAMI ELIZABETH*

-Elyar, która godzina?-Zapytałam chłopaka.
-12:50, a co?
-Chyba zaraz przyjedzie JJ z Cat.-Odpowiedziałam-Myślisz, że jest miła?
-Nie wiem, nie znam jej.
-Je też nie. Chyba będzie w porządku.-O wilku mowa, bo właśnie weszli do domu.
-Już jesteśmy!-Krzyknął JJ. Po chwili na dole czekali chłopcy, a ja z Elyarem stanęliśmy obok nich.-Wiem, że Jaymi, Josh i George znają Cat, ale nasza nowa podopieczna i Elyar nie mieli okazji jej poznać.
-Tak, to prawda.-Josh przerwał.
-No więc, Cat to jest Elizabeth i Elyar.-Zwrócił się do dziewczyny, kolejno wskazując na nas.-Lizzy, Elyar, przedstawiam wam Caterinę Lopez.
-Hej, jestem Lizzy.-Przywitałam się z dziewczyną JJa i serdecznie się do niej uśmiechnęłam.
-A ja to Elyar.-Fox zrobił to samo.
-Miło mi was poznać.-Lopez pomachała nam.
-Zjemy coś, bo padam z głodu.-Powiedział Jaymi.
-Ale kto gotuje?-Zadałam pytanie.
-Ty!-Wszyscy wskazali na mnie.
-Dobra, mogłam nie pytać.-Zaśmiałam się.
-Cat, pomożesz Lizz?-Zapytał JJ.
-Jasne!
Poszłam do kuchni i wyciągnęłam garnki, następnie wszystkie potrzebne składniki do zrobienia pizzy.
-To opowiedz mi coś o sobie.-Zachęciłam nową znajomą.
-Więc jestem modelką. Czasem mieszkam w USA, czasem w Londynie. Chyba to tyle ważnych szczegółów.-Zaśmiała się na koniec.-A ty?
-Mam na imię Elizabeth, ale przyjaciele mówią mi Lizz lub Lizzy. Jestem młodszą siostrą Josha. Od jakiegoś czasu mieszkam z chłopakami i przyjaźnie się z Georgem.-Odpowiedziałam.
-Myślałam, że jesteś dziewczyną Geo. Nawet byłam o tym przekonana.-Była troszkę zdziwiona.
-Nie, jesteśmy tylko przyjaciółmi.-Uśmiechnęłam się. Wsadziłam pizzę do piekarnika.-No to mamy 10 minut i trzeba zanieść jedzenie.
-Zostajesz sama na cały tydzień kiedy chłopcy wyjadą?-Zapytała.
-Miałam, ale jednak zostaję z Elyarem, bo Josh się martwił i go zaprosił.
-Wygląda na miłego.
-Elyar? Nie wiem, bo znam go od kilku godzin, ale Josh kiedyś mi o nim opowiadał i mówił, że jest dziwny, ale miły.
-Dziwny, ale miły....ciekawe połączenie.-Zaśmiała się.-Troszkę mi gorąco.
Ściągnęła sweter i dopiero teraz zauważyłam jej duży brzuch.
-Oooo JJ będzie miał maleństwo.-Uśmiechnęłam się na samą myśl.-Który miesiąc?
-Koniec 3.
-Ach, to jeszcze chwile sobie poczekamy.-Nachyliłam się i powiedziałam do siedzącego w brzuszku maleństwa.
-Myślę, że byłabyś wspaniałą mamą.-Powiedziała. Prawie zakrztusiłam się herbatą, którą piłam.
-Cat! Ja mam tylko 17 lat!-Zrobiłam najbardziej zdziwioną minę w życiu.
-Boże, naprawdę? Wyglądasz na 20.-Zaśmiała się.-Szkoda, że nie widziałaś swojej miny.
-Bardzo śmieszne.-Właśnie piekarnik powiadomił nas, że jedzenie jest już gotowe.-No to wyciągam pizzę!
Wyciągnęłam potrawę i położyłam ją na talerzu. Zaniosłam ją do chłopaków.
-Tak! Pizza!-Wszyscy krzyknęli. Dobrze, że zrobiłam dużą, bo mała mogłaby nam nie wystarczyć. Usiadłam do stołu i sięgnęłam po 2 ostatnie kawałki. Nawet Cat zdążyła już zjeść swoją porcję. Jak oni to robią, że tak szybko jedzą? Wszyscy rozeszli się, a ze mną został tylko George.
-Posprzątać za ciebie?-Uśmiechnął się do mnie czuło.
-Mógłbyś?
-Jasne skarbie.-Zebrał talerze i pocałował mnie w głowę. Po chwili wrócił.
-Dziękuję ci misiu.
-Nie ma za co kochanie.
-A tak proszę państwa NIE zachowuje się para!-Zaśmiała się Caterina, która stała w progu, a za nią JJ, Josh i Jaymi.
-Mamusia nie nauczyła, że nie wolno podsłuchiwać, a tym bardziej podglądać, prawda?-Zapytał Geo.
-Nie.-Powiedzieli chórem.
-Chcecie jeszcze zobaczyć jak NIE zachowuje się para?-Zapytałam. Usiadłam na Geo okrakiem i zaczęłam jeździć palcem po jego torsie. Całowałam go po szyi, następnie ssąc jego skórę. Odchylił głowę do tyłu i jęknął.
-Dobra! Dobra! Starczy! Już dość!-Josh zaczął krzyczeć.
-Josh, spokojnie. My tylko udajemy.-Starałam się go uspokoić.
-Ale czy ty nie widzisz, że jemu się to podoba?!
-Nawet jeśli, to co z tego?!-Wstałam z Geo i stanęłam przed moim bratem.
-Josh, ona ma racje. Nawet jeśli Georgeowi się to podoba, to nic dziwnego, bo jest facetem, a ty nie powinieneś robić takiej awantury, bo sprowokowałam ich i chcieli zrobić nam żart. Nie możesz z tego robić takiego halo.-Powiedziała Caterina.
-Dziękuję Cat.-Podziękowałam dziewczynie.
-Ugh.-Josh poszedł do swojego pokoju, a reszta się rozeszła. Na krześle nadal siedział Shelley.
-Przepraszam.-Powiedział.
-To nie twoja wina, tylko moja. To ja przepraszam.
-Nie przepraszaj.-Powiedział i objął mnie w pasie i oparł głowę o moje ramię.-Jesteś siostrą Josha i to po prostu mu się nie spodobało.
-Nie powinnam wtedy tego zrobić.
-Nie żartuj. Czasu nie cofniesz,.....a swoją drogą to mi się podobało.-Zaśmiał mi się do ucha.
-Przestań...-Zdjęłam jego ręce z siebie i poszłam na górę. Położyłam się na kanapie w swoim pokoju i ułożyłam głowę na poduszce.-Boże, co ja narobiłam.
-Idź porozmawiaj z Joshem.-Powiedział Elyar.
-Elyar?! Kiedy tu wszedłeś?-Zapytałam zdziwiona.
-Chwilę temu, bo widziałem jak wbiegasz do pokoju.-Uśmiechnął się.
-Wiesz co? Masz rację! Porozmawiam z nim!-Pewnym krokiem wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam do pokoju brata. Zapukałam, a po chwili usłyszałam ciche ,,proszę".
-Hej Joshy.-Powiedziałam cicho.
-Cześć.-Siedział do mnie tyłem. Podeszłam do niego i ukucnęłam.
-Przepraszam. Nie wiem co mi strzeliło do głowy. To było głupie z mojej strony.-Spojrzał na mnie.
-Lizz, posłuchaj. Ja się po prostu martwię i chcę dla ciebie jak najlepiej. Widzę, że George ci się podoba, a już masz dla mnie mniej czasu, bo cały wolny spędzasz z nim i czuję się jakbym cię tracił. Przepraszam, zadziałałem troszkę zbyt ostro. Jeśli naprawdę chcesz z nim być i go kochasz, to ja nie mam nic przeciwko.-Przytulił mnie.
-Misiu, zawsze będziesz dla mnie najważniejszy. Tak, to prawda, że George mi się podoba, ale na razie jesteśmy tylko przyjaciółmi, a nawet jeśli to dam ci jakiś znak, że jesteśmy razem. Kocham cię i nie chcę, abyśmy się kłócili.
-Jasne, rozumiem.-Uśmiechnął się.-No idź do niego!
-Dzięki.-Stałam już przy drzwiach, ale się odwróciłam.-Ale nie powiesz nikomu, że mi się podoba?
-A ile twoich sekretów wyjawiłem?
-Zero...
-No i widzisz?
-Dziękuję.-Uśmiechnęłam się do mojego brata i wyszłam. Po drodze weszłam do pokoju Geo.
-Hej.-Otworzyła drzwi z rozmachem i wystraszyłam Georgea, który spadł z łóżka.-Jezu, George! Nic ci nie jest?
-Nie.-Wstał i się otrzepał.-O co chodzi?
-Przepraszam, że tak uciekłam. Po prostu dziwnie się poczułam.-Spuściłam głowę w dół.
-To ja przepraszam. Zachowałem się niewłaściwie.-Podszedł do mnie i podniósł mój podbródek.
-Więcej szkód narobiłam. Tak głupio się teraz czuję.-Na moich policzkach pojawiły się rumieńce na samo wspomnienie tamtego momentu.
-Oooo ktoś tu się rumieni.-Zaśmiał się.-Zapomniałem podziękować za malinkę.
-Przepraszam...-Teraz wyglądałam jak totalny burak.
-Spokojnie.-Uśmiechnął się do mnie.-Nic się nie stało robaczku.

-Nadal mi głupio.-Zaśmiałam się.
-Chodź i mnie przytul lepiej.-Powtórzył moją czynność, a ja go przytuliłam.-Lubię jak mnie przytulasz.
-Ja też.-Pocałowałam go w policzek.
-To też lubię.-Zachichotał.
-Głupek.
-Tylko nie głupek!-Zaczął mnie łaskotać.-A to gilgotanie kocham!
-Przestań! Błagam! George!-Nie mogłam przestać się śmiać.
-Już, przestaję.-Zostawił mnie w spokoju.
-O Boże, mój brzuch.-Przestawałam się śmiać.
-Nie wiem czy wiesz, ale Olly do nas wpadł.
-Skąd to wiesz?-Nie wychodził przez jakiś czas z pokoju i nie widziałam skąd się o tym dowiedział.
-Jak będziesz cicho to też się dowiesz.-Ucichłam, a zza ściany usłyszeć można było ciche pojękiwanie.
-I wszystko jasne.-Zaśmiałam się.-Jestem zmęczona.
-To chodź.-George wziął mnie na ręce położył na łóżku, następnie kładąc się obok mnie.
Minęły jakieś 4 godziny i się obudziłam.
-Która godzina?-Zapytałam Geo, który już nie spał.
-Punkt 19.-Odpowiedział.
-Troszkę sobie pospałam.-Zaśmiałam się.
-Troszkę.-Puścił mi oczko.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kochani, rozdział będzie podzielony na jeszcze jedną lub dwie części ;)
Mam nadzieję, że się podoba :D
Little Worm x


środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 6 część 1

*OCZAMI ELIZABETH*

Kiedy się obudziłam obok mnie leżał George z szerokim uśmiechem.
-Witam panią.-Powiedział z szerokim uśmiechem.-Jak się spało?
-Dobrze, dziękuję.Coś się stało?-Zapytałam zdezorientowana.
-Nie. Co się miało stać?
-No nie wiem, np. zbiłeś wazon, popsułeś gitarę, zjadłeś Ollyego...
-Nic się nie stało... Czekaj! Ty zapytałaś czy zjadłem Ollyego?-Rzekł rozbawiony.
-Czasem masz dziwne pomysły.-Zaśmiałam się.
-Ale nie jem ludzi.-Zachichotał. Podszedł do okna i je otworzył.-O wilku mowa, Olly właśnie tu idzie.
-Schodzimy na dół?-Zapytałam.
-Nieeee.-Ponownie położył się na łóżku.-Wolę tu z tobą poleżeć.
Na moich policzkach pojawił się lekki rumieniec. Szybko zakryłam je rękawami swetra.
-Co mój sweterkowiec chce dzisiaj robić?-Zadał pytanie.
-Muszę pojechać do domu po resztę rzeczy, bo nie wszystko przeniosłam.-Odpowiedziałam.
-Mam jechać z tobą misiu?
-A możesz?
-Jasne! Zaraz przyniosę ci coś do jedzenia, potem się umyję, ty też i możemy jechać.-Posłał mi uśmiech.
-George, umiem zrobić obie śniadanie...
-Ale ja ci zrobię!
-No dobrze.-Roześmiałam się. Geo wrócił po niedługim czasie z tacą.
-Dla mojej małej księżniczki.-Postawił śniadanie przede mną.

-Skąd wiedziałeś, że kocham naleśniki?-Zapytałam zdziwiona.
-Josh często i dużo nam o tobie opowiada. Trochę się wie.-Wyszczerzył się.
-Powiedzmy, że się nie boję...
-Nie musisz. Idę wziąć prysznic, a ty sobie zjedz.-Powiedział, następnie wychodząc.  Kiedy kończyłam jeść ktoś zapukał.
-Proszę!-Do pokoju wszedł JJ.-Hejka JJ!
-Hej Lizzy.-Podszedł i mnie przytulił.
-Coś się stało?
-Tak, bo widzisz dzisiaj przyjeżdża moja dziewczyna Caterina i myślałem, że może znajdziecie wspólny kontakt, a jak się zaprzyjaźnicie, to w ogóle super.-Powiedział bardzo szybko.
-Jasne! Nie ma problemu.-Posłałam mu uśmiech.
-I co? To już? Myślałem, że może będziesz miała jakieś przeciwwskazania.
-Czemu miałabym mieć?-Szczerze? Chwilowo nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Josh nie polubił na początku Cat i bałem się, że ty też nie.
-Jestem siostrą Josha, ale to nie znaczy, że jestem taka sama jak on.-Zaśmiałam się.
-Dobrze, dzięki. Muszę pojechać po Cat, więc do zobaczenia i jeszcze raz dzięki.-Dał mi buziaka w policzek i wyszedł. Następnie do pokoju wrócił Geo.
-Zjadłaś?
-Został mi jeden.-Odpowiedziałam.-Chcesz go zjeść?
-Jasne, dzięki!-Krzyknął.- A i jeszcze jedno...
-Co?
-Możesz iść się umyć.-Powiedział. Jak mi nakazano, tak zrobiłam. Wzięłam prysznic, następnie ubrałam się i zrobiłam makijaż.
-Jestem gotowa.-Zwróciłam się do Georgea.
-W takim razie chodźmy.-Zeszłam z chłopakiem i wsiadłam do auta.-Podasz mi adres?
-Jasne. 328 London Street.-Podałam.
-Dzięki.-Ruszyliśmy, a po chwili byliśmy na miejscu. Wyciągnęłam klucze i otworzyłam dom. Zdziwiło mnie to co zastałam. Wszystkie pomieszczenia były czyste, a ojciec siedział w salonie.
-Cześć.-Powiedziałam obojętnie.
-Lizzy! Błagam zostań, nie odchodź! Gdzie byłaś tak długo?-Zadawał mi masę pytań.
-Mieszkam teraz z Joshem i jego przyjaciółmi, którzy są teraz też dla mnie ważni. Przyszłam tylko po resztę swoich rzeczy. Nie chcę cię już nigdy w swoim życiu. Nie obchodzi mnie czy jesteś pijany, czy trzeźwy, po prostu cię nienawidzę.-Wyrzuciłam z siebie potok słów z poważną miną.
-Kim on jest?-Pokazał na Georgea.
-To jest osoba, która mnie kocha, a ja ją. Ma na imię George i jest przyjacielem Josha, jak i moim.-Chwyciłam Geo za rękę i weszliśmy na górę. Spakowałam pozostałe ubrania i zdjęcie mamy oraz wszystkie kosmetyki.
-Jak miała na imię?-Wskazał na zdjęcie i je chwycił.

-Danielle.-Odpowiedziałam.
-Była niesamowicie piękna...tak jak ty.-Uśmiechnął się do mnie.
-Dziękuję.-Posłałam mu najszczerszy uśmiech jaki tylko umiałam. Spakowałam fotografię i zeszliśmy razem na dół.
-Żegnam.-Rzuciłam i wyszliśmy. Ponownie wsiadłam do samochodu przyjaciela.
-Jedziemy na lody?-Zapytał.
-Czemu nie.-Chwyciłam jego dłoń.
-Więc Josh ma oczy po mamie?-Zadał pytanie.
-Dokładnie. Mi się trafiły po tacie.-Uśmiech zszedł mi z twarzy.
-Nie martw się.Twoje są piękne i mają w sobie coś pięknego.
-Dziękuję, George.-Powiedziałam.-Jedziemy?
-Tak, już.-Geo odpalił silnik i byliśmy w drodze do lodziarni.-Jaki smak chcesz?
-Mango i czekolada, proszę. A ty?
-Wezmę jabłko i wanilię.-Puścił mi oczko.
-Jak ty to robisz?
-Ale co?
-No wiesz, że zawsze jesteś taki szczęśliwy.-Rzekłam.
-A czemu miałbym być smutny?-Zapytał.
-No tak, racja.-Dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z pojazdu i ruszyłam w stronę wejścia do lodziarni, a za mną ruszył chłopak.
-Zajmij miejsce, a ja zamówię.-Uśmiechnął się.
-Okej.- Znalazłam wolny stolik pod ścianą i usiadłam na krześle. Po chwili dołączył do mnie Geoś i podał mi mój rożek z dwiema gałkami.-Mały lodzik dla małej księżniczki.
-Aww, jestem małą księżniczką.-Zrobiłam minę malutkiego kotka. George się zaśmiał.

-Co jest?-Zapytałam.
-Jesteś słodziakiem.
-Nie, bo ty większym!-Pstryknęłam go w nosek.
-Ej! Bez takich mi tu!-Zaśmiał się.-O matko, jak ja cię kocham.
-Ja ciebie też ty mój mały słodziaku.-Teraz śmialiśmy się razem.- Ile jestem ci winna?
-Nie żartuj, zapłaciłem za ciebie i nie chcę twoich pieniędzy.
-Dziękuję.- Uśmiechnęłam się.
-Lizzy, jak nas nie będzie to przyjedzie do ciebie nasz przyjaciel-Elyar, który się tobą zaopiekuje przez tydzień.
-Przecież mówiłam, że dam sobie radę.-Było mi trochę smutno.
-Josh się martwił. Uwierz, że on chce dla ciebie jak najlepiej. Polubisz Elyara! Jest świetny.
-No dobrze. Kiedy przyjeżdża?-Zapytałam.
-Dzisiaj o 16.-Powiedział.
-Jest 15.
-To chodź, zbieramy się.-Chwycił moją dłoń i wyszliśmy z lodziarni. Kiedy przyjechaliśmy do domu auto Elyara już tam stało. Weszliśmy do willi, a Fox już na nas czekał.
-Hej! Jestem Elyar Fox. Będę się tobą opiekował pod nieobecność chłopaków.
-A ja Elizabeth Cuthbert, ale możesz mi mówić Lizz lub Lizzy. Miło mi cię poznać.-Uśmiechnęłam się.
-Miło się zapowiada.-Zaśmiał się
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej kochani! ♥
Mam nadzieję, że wam się spodoba, bo mi się on raczej średnio podoba ;c
Więc miłego czytania C:
Little Worm x

środa, 9 kwietnia 2014

Rozdział 5

*OCZAMI ELIZABETH*

-George, George, George, George.-Nudziło mi się. Nie miałam co robić, więc wkurzałam Geo.
-Co?-Zapytał już lekko poirytowany.
-Pójdziemy na lody?-Pytałam chłopaka jak małe dziecko.
-Nie.-Odpowiedział stanowczo.
-Ale czeeeeemu? Chłopcy też mogą z nami iść.-Zrobiłam minę małego psiaka.
-Ej! Kto chce iść z Lizz na lody?-Nagle przede mną pojawiły się trzy uśmiechnięte buźki.
-My!
-George, a ty z nami nie idziesz?-Zapytałam chłopaka.
-Nie, nie mam ochoty.-Wyglądał na zmartwionego czymś. 
podeszłam do niego i go przytuliłam.
-To pa!-Krzyknęłam zamykając drzwi i już byłam w drodze do kawiarni z chłopcami.

*OCZAMI GEORGE'A*

Nareszcie miałem chwilę czasu dla siebie. Była dopiero 15:40, a ja już byłem zmęczony. Nie dziwię się. Mam ostatnio koszmary, w których giną Lizz i chłopaki. Są dla mnie ważni, nie chcę ich stracić. Poszedłem do salonu i położyłem się na kanapie, włączyłem telewizor i szybko zasnąłem.

-Lizzy! Uciekaj!-Usłyszałem strzał, a obracając się zobaczyłem dziewczynę osuwającą się po ścianie. Jej pierś przebił pocisk. Podszedłem do niej.-Nie! Błagam, nie zostawiaj mnie! Potrzebuję cię!

Obudziłem się ciężko dysząc, a przed kanapą klęczała Lizzy. Bez zastanowienia mocno przytuliłem dziewczynę.
-George, coś się stało?-Zapytała z troską.
-Nie.-Uśmiechnąłem się sztucznie.
-Wiem, że coś się stało. Chodź na górę.-Chwyciła moją dłoń i zaciągnęła mnie do swojego pokoju.-Mów.
-Lizzy, mówiłem ci, że nic się nie stało.-Starałem się zabrzmieć wiarygodnie.
-George, nie okłamuj mnie. Jestem twoją przyjaciółką i możesz powiedzieć mi powiedzieć wszystko.-Uśmiechnęła się.
-Mam koszmary. Śni mi się, że coś ci się dzieje. Boję się, że cię stracę Lizz, a jesteś dla mnie tak cholernie ważna.-Powiedziałem ze łzami w oczach.-Bardzo cię kocham.
-Spokojnie, nigdzie się nie wybieram. Będę tu z tobą.-Przytuliła mnie.
-Dziękuję.-Splotłem nasze palce razem.



-Nie ma za co skarbie.-Wtuliła się we mnie.
-Olly miał rację.-Powiedziałem.
-W czym?-Zapytała zdezorientowana.
-Że zachowujemy się jak para.-Zaśmiałem się.
-Tylko trochę.-Uśmiechnęła się czuło.
-Będziecie z nami oglądać film?-Do pokoju wszedł Josh, następnie podszedł do mnie oraz Lizz i nas mocno przytulił.-Jeju, nie zostawiajcie Joshyego samego z tymi idiotami.
-Josh, udusisz mnie!-Zaśmiała się dziewczyna.
-Przepraszam, a teraz chodźmy!-Wykrzyczał i wybiegł z pokoju. Ja i Lizzy mieliśmy zdziwione miny.
-Co mu się stało?-Zapytałem.
-Ma te swoje ,,szczęśliwe dni" i zawsze wtedy chodzi strasznie ucieszony z byle czego.-Odpowiedziała na pytanie.
-No to idziemy.-Przepuściłem przyjaciółkę, a kiedy wyszła zamknąłem za sobą drzwi. Zeszliśmy po schodach do salonu.
-Ja i JJ siedzimy na podłodze, Josh na fotelu, a wy na kanapie.-Powiedział uśmiechnięty Jaymi.-Co oglądamy?
-A co masz?-Zapytał Josh.
-,,Ace Ventura", ,,Ring" i ,,Pamiętnik". Co wybieracie?-Zapytał.
-Ja chcę ,,Ace Ventura"! Kocham ten film!-Wykrzyczała Lizz.
-Wybieram ,,Ring".-Powiedziałem.
-Popieram!-Krzyknął JJ.
-Dawno nie widziałem ,,Ace Ventura".-Uśmiechnął się Josh.
-Wybieram ,,Pamiętnik".-Zabrał głos uradowany Jaymi.
-Nieeeee.-Smętnie powiedzieliśmy.-Jaymi oglądaliśmy ten film tydzień temu i dwa tygodnie temu oraz trzy tygodnie temu. Mamy chwilowo dość twojego wyboru.
-No dobra, to biorę ,,Ace Ventura"-Powiedział mniej szczęśliwy.
-Taaaaaaaak!!!-Lizzy cieszyła się jak małe dziecko, które dostało swój wymarzony prezent pod choinkę.
 Byliśmy w połowie filmu, kiedy ja i Lizz położyliśmy się na kanapie. Chłopaków mocno wciągnął ten film. Dziewczyna wtuliła się we mnie i już po chwili spaliśmy.

*OCZAMI JOSH'A*


-Josh, Josh, zobacz.-Szturchnął mnie JJ i pokazał na śpiącą Lizz razem z Geo.-Zrób im zdjęcie, bo tak słodko wyglądają.
-Dobra.-Powiedziałem, następnie wyciągając telefon.-JJ, myślisz, że oni są razem?
-Nie, są przyjaciółmi, a nawet jakby coś się działo twoja siostra by ci powiedziała.-Zapewnił mnie.-No rób to zdjęcie.



-George dobrze na nią wpływa. Jeszcze miesiąc temu prawie do nikogo się nie odzywała. Była zamknięta w sobie, a ja byłem jej jedynym wsparciem.-Blado się uśmiechnąłem.
-Widzisz? Nie masz się o co martwić.-Klepnął mnie po plecach Jaymi.
-Mam nadzieję. Jaymi, przyniósłbyś pościel Ollyego?-Poprosiłem przyjaciela.
-Jasne.-Powiedział i popędził na górę. Po dwóch minutach wrócił.-Proszę.
-Dzięki.-Podziękowałem i przykryłem Lizzy i Geo.Wtulił w siebie mocniej Lizz i zasnął.
-Jakie słodziaki.-Powiedział Jaymi.
-Dba o nią.-Uśmiechnąłem się.
-Fakt, to widać.-Zaśmiał się JJ.


*OCZAMI GEORGE'A*

 Obudziłem się późno w nocy, a w pokoju było ciemno....Chwila moment, to nie mój pokój.....No tak, już pamiętam! Oglądaliśmy film, a ja zasnąłem. Koło mnie leżała Lizz. Delikatnie wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem na górę do jej pokoju, następnie ostrożnie położyłem na łóżku. Poszedłem do mojej sypialni i zasnąłem już we własnym łóżku. 


*5H PÓŹNIEJ*

Rano obudziło mnie wycie Jaymiego.
-Geeeeeooooorge! Już poooooora wstać! 10 godzina jest, a ty nie prześpisz całego dnia!!!!!
-Zamknij się!-Warknąłem.
-Ktoś tu wstał lewą nogą.-Zaśmiał się.-No wstawaj! Nie prześpisz całego życia!
-Jak zechcę to prześpię.
-No dobra, jak wolisz.-Powiedział i wyszedł.
-Nareszcie!-Krzyknąłem i wtopiłem głowę w poduszkę.
-Ostrzegałem.-Rzekł spokojnie, następnie wylewając na mnie coś mokrego.
-Co to jest?!-Wykrzyczałem zdenerwowany.
-Mleko. Stwierdziłem, że woda może nie być skuteczna.
-Ale czemu je na mnie wylałeś?!-Zapytałem zdenerwowany.
-Nie chciałeś wstać.
-Rzeczywiście, idealna okazja! Ale nie myśl sobie, że ci to udzie na sucho!-Zacząłem gonić przyjaciela po pokoju. Kiedy wreszcie złapałem tego idiotę przytuliłem go z całej siły.
-George, ale ty jesteś mokry! Ubrudziłeś moją ulubioną koszulkę!-Powiedział płaczliwym głosem.
-Mogłeś się domyślić, że zemsta będzie słodka!-Zaśmiałem się złowieszczo. 
-Co wy robicie?-Zapytała śmiejąc się Lizz, która stała w drzwiach.
-On mi pobrudził koszulkę!-Przyjaciel wskazał na mnie palcem i mówiąc jak dziecko.
-Ale Jaymi mnie zmusił!
-Ile wy macie lat? 5?-Zapytała kpiąco.-Macie się pogodzić. George wypierzesz Jaymiemu koszulkę, a Jaymi tobie pościel. Teraz George pójdzie się umyć, a ty, Jaymi będziesz następny w kolejce.
Zgodnie z prośbą dziewczyny poszedłem pod prysznic. Zrzuciłem z siebie bokserki i wszedłem do kabiny. Umyłem włosy, następnie ciało. Uchyliłem szklane drzwi od kabiny i miałem sięgnąć po ręcznik...jego tu nie ma. Postanowiłem po niego do pokoju. Zakręciłem wodę i chwyciłem bokserki, niestety wychodzą spod prysznica poślizgnąłem się, a moja bielizna wypadła przez otwarte okno w łazience.
-Kurwa, to chyba jakieś nieporozumienie?!-Krzyknąłem.
-George? Wszystko dobrze?-Zza drzwi usłyszałem głos Lizzy.
-Lizz, mam prośbę... czy mogłabyś przynieść mi mój ręcznik? Jest w pokoju w szafie na górnej półce.-Zapytałem lekko speszony.
-Tak, jasne.-Wróciła po około 5 minutach.-Otworzysz mi drzwi?
-Już, już.-Przekręciłem zamek w drzwiach. Dziewczyna weszła do pomieszczenia z chwilowo upragnioną przeze mnie rzeczą.
-Umm...dzięki.-Chwyciłem ręcznik i owinąłem go sobie wokół bioder. Musiałem wyglądać teraz jak burak.-Przepraszam, że musiałaś mnie takiego widzieć.
-Nie martw się, zdążyłam się przyzwyczaić.-Powiedziała i wyszła. Zacząłem zastanawiać się nad słowami przyjaciółki, ale nie miałem pojęcia o co jej mogło chodzić.... czy ona była kiedyś....nie! To nie możliwe. Jest dobrą osobą niezdolną do takich rzeczy.
 Wyszedłem z łazienki i ruszyłem do mojej garderoby. Założyłem czerwoną koszulę w kratę, czarne rurki. Poszedłem do pokoju Lizzy. Zapukałem, a po chwili usłyszałem krótkie ,,proszę".
-Hej mała.-Uśmiechnąłem się do dziewczyny. Usiadłem obok niej na łóżku, przytuliłem ją i położyłem głowę na jej ramieniu.
-Coś się stało?-Zapytała zaniepokojona.
-Mam pytanie. Co miałaś na myśli, kiedy powiedziałaś, że ,,zdążyłaś się przyzwyczaić"?-Powiedziałem spokojnie.
-Wiesz, kiedy ojciec był pijany chodził po domu nagi, a ja miałam tylko 13 lat, więc trochę czasu minęło i zdążyłam się przyzwyczaić.-Trochę zszokowało mnie to co usłyszałem.
-Jezu, chciałbym się z tobą wtedy zamienić.-Przytuliłem ją mocniej.-Ale moje dzieciństwo też nie było kolorowe...
-Czemu? Co się stało?-Zapytała Lizz.
-Nie zawsze wyglądałem tak jak teraz. Byłem no....gruby i dzieciaki się ze mnie wyśmiewały. Męczyli mnie kiedy tylko mieli okazję, a ja przecież nic im nie zrobiłem, tylko siedziałem ze swoją gitarą. Kiedyś nawet złamali mi nadgarstki. Nie miałem przyjaciół, bo byłem ofiarą losu....nadal jestem.
-Nie byłeś i nie jesteś! Wiesz kim jesteś? Jesteś cholernym szczęściarzem, bo spotkałeś tak wspaniałych przyjaciół jakimi są dla ciebie JJ, Jaymi i mój brat. Nie wolno ci tak o sobie mówić! Ja w ciebie wierzę, a twoi przyjaciele tym bardziej.-Częściowo wykrzyczała.
-Dziękuję.-Uśmiechnąłem się.

-Ugh, musisz tak robić?-Zakryła twarz dłońmi i się zaśmiała.
-Ale co?-Zapytałem rozbawiony.
-No tak się uśmiechać.-Powiedziała nadal zakrywając rękoma twarz.
-O tak?-Zaśmiałem się.

-Nienawidzę cię!-Wtopiła głowę w poduszkę.
-Nieeeee....ty mnie kochasz.-Położyłem się obok niej i wtuliłem ją w siebie, następnie całując po głowie.-Jesteś głuptasem, wiesz?
-Przestań...-Wymamrotała.
-Co mam przestać?-Zapytałem.
-Być takim słodziakiem.-Powiedziała.
-Ach, bo się zarumienię!

-Idiota!-Krzyknęła.
-Ej! Mała, bez takich mi tu!-Zacząłem łaskotać dziewczynę.
-George! Przestań! Zaraz nie wytrzymam!-Krzyczała jednocześnie się śmiejąc.
-Dobrze! Już dobrze.-Przestałem ją gilgotać.-Idę zrobić herbatę, a ty chcesz jakąś?
-Zrobisz mi truskawkową?-Zrobiła minę proszącego psiaka.
-Jasne skarbie.-Puściłem jej oczko i wyszedłem.

*OCZAMI ELIZABETH*

 Nie wierzyłam, że kiedyś to powiem, ale chyba coś czuję do Georgea.... Nie Elizabeth! Tylko ci się tak wydaje! Spędzasz z nim dużo czasu i T Y L K O  C I   S I Ę  T A K   W Y D A J E !  Nagle do pokoju wszedł Geo.
-Proszę kochanie, to twoja herbatka.-Uśmiechnął się i podał mi jeszcze gorący napój.
Chwilę później do pomieszczenia weszli JJ, Jaymi i Josh.
-Lizz... musimy porozmawiać.-Powiedział niepewnie Jaymi.
-No to słucham.-Posłałam im uśmiech.
-Musimy wyjechać na tydzień do Irlandii za trzy dni, aby kontynuować trasę.-Poinformował mnie JJ.-Przepraszamy, że nie powiedzieliśmy ci wcześniej.
-Jest większy problem, że nie możemy cię zabrać i teraz jest takie pytanie czy poradzisz sobie w domu sama przez tydzień, czy mamy kogoś zatrudnić do opieki.-Zabrał głos mój brat.
-Dam sobie radę chłopcy. Tydzień to nie tak dużo.-Starałam się ich przekonać.
-Jesteś pewna?-Zapytał George.
-Jasne, że tak.-Rzekłam.-Misiaczek?
-Awwwwww.-Wymruczeli wszyscy i zrobiliśmy grupowego przytulasa.
-Wiecie, że was kocham?-Zaśmiałam się.
-Wiemy skarbie.-Powiedział Jaymi.
-Idziemy do wesołego miasteczka?-Zapytał JJ.
-Jasne!-Wykrzyczeliśmy.
-To chodźmy!-Krzyknął Geo.

*8H PÓŹNIEJ*

 Czas spędziliśmy miło. Pojechał z nami Olly, a Jaymi wygrał dla niego wielkiego misia w loterii. Przejechaliśmy się kolejką górską, na której Josh krzyczał najgłośniej z całego wagonu i ludzie się potem z niego śmiali. Było zabawnie. Nigdy nie myślałam, że znajdę czterech tak wspaniałych przyjaciół. 
-Myślę, że pora już wracać.-Powiedział Josh.
-Czemu?-Zapytałam.
-Wiesz, że jest 20:00, a za 30 minut zamykają miasteczko?
-O matko, jak ten czas szybko leci.
-To jak? Wracamy?-Zadał pytanie George.
-Tak.-Odpowiedział JJ.
Po 20 minutach byliśmy w domu. Kiedy przekroczyliśmy próg domu wszyscy rozeszli się do swoich pokoi. 
Minęły już jakieś 3 godziny, a ja nadal czytam książkę. Do mojego pokoju wszedł Shelley.
-Hej. Coś się stało?-Spytałam zaniepokojona.
-Nie mogę zasnąć. Co robisz?
-Czytam książkę.-Posłałam mu uśmiech.
-Ciekawa?
-Bardzo.-Zaśmiałam się.-Chcesz spać ze mną?
-A mogę?
-Jasne!-Chłopak wcisnął się pod kołdrę i mocno mnie przytulił.-George, udusisz mnie!
-Przepraszam!-Krzyknął lekko spanikowany.
-Cicho idioto, bo obudzisz innych.
-Przepraszam.-Wyszeptał.
-Nic się nie stało.-Zgasiłam lampkę nocną i położyłam się wygodnie na łóżku.-Dobranoc skarbie.
-Dobranoc misiu.-Odpowiedział, a ja tylko lekko się do niego uśmiechnęłam i już po chwili spaliśmy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że tak długo zwlekałam z tym rozdziałem. Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni z tego rozdziału c: 
Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz komentarz misiu c;
Dobranoc ♥
Little Worm x